Poza sferami i kierunkami opisanymi w poprzednich odcinkach tego cyklu, mamy też zadania polityki historycznej Polski wobec innych: Szwecji, Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy, Węgier, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Hiszpanii, USA, krajów Ameryki Łacińskiej, Afryki, Bliskiego Wschodu.
Jest pewien wspólny mianownik na wszystkie kierunki: popularyzowanie polskiej (prawdziwej) historii, polskiego bohaterstwa, polskich osiągnięć (lampa naftowa, komputery, lasery, grafen, fotowoltaika i wiele innych), wielkich postaci (jak np. Mikołaj Kopernik, Maria Skłodowska, Ignacy Łukasiewicz, Tadeusz Kościuszko, Marian Wieleżyński, Ignacy Paderewski, Fryderyk Szopen, Józef Conrad, Ignacy Domeyko itp.), pięknych polskich krajobrazów, dobrego jedzenia, rękodzieła itd.
Jest grupa krajów, wobec których powinniśmy podkreślać dobre relacje w przeszłości, to, co nas łączyło, wzajemną pomoc, aspekty pozytywne. Do takich państw należą na pewno Węgry, Grecja, Gruzja, Włochy, Armenia, Chorwacja, Stany Zjednoczone, Brazylia, ale i – paradoksalnie – Turcja, Irak, Libia, Madagaskar, Zanzibar.
Jest grupa państw, z którymi mamy dużo negatywnych doświadczeń, głównie Niemcy i Rosja – nasi okupanci, rozbiorcy, winni okrutnych mordów na naszym narodzie, wielkich grabieży i niszczenia naszego kraju. Do tych państw należą także: Szwecja, której najazd w połowie XVII wieku na Rzeczpospolitą był największym splądrowaniem i grabieżą Polski w dziejach – od tego tzw. potopu szwedzkiego zaczął się upadek I Rzeczypospolitej, oraz Ukraina, która jest samodzielnym państwem dopiero od niespełna 30 lat, dała nam się we znaki rzezią wołyńską, walkami o Lwów i Galicję oraz różnymi innymi akcjami przeciw Polsce. Szwedzi powinni oddać nam wiele zrabowanych dóbr, insygniów, także królewskich. Ukraińcy powinni przyznać się do prawdy historycznej, zezwolić na ekshumacje na Wołyniu, zaprzestać gloryfikowania zbrodniczych postaci z kręgów banderowców i UPA. Tu polityka historyczna rządu warszawskiego jest dziwnie naiwna, nieporadna, kapitulancka, jakaś niepolska.
Ale jest też grupa państw, które pozornie są naszymi sojusznikami, ale wielokrotnie w historii wystawiały nas “do wiatru”, oszukiwały, łamały umowy, “sprzedawały”. Chodzi tu głównie o Wielką Brytanię i Francję, po części o Austrię, Hiszpanię, Belgię, Holandię, Norwegię i Włochy. To są kraje, które coś Polakom zawdzięczają – bohaterską obronę Wlk.Brytanii w powietrznej “bitwie o Anglię” podczas II wojny światowej, udział polskich żołnierzy, polskich oddziałów w wyzwalaniu Francji, Belgii i Holandii (dywizja gen. Maczka i inne), liczny udział Polaków w armii Napoleona, walki Polaków w Hiszpanii (Samosierra, wojna domowa 1936 r.), walki polskiej armii gen. Andersa we Włoszech (słynne Monte Casino), w Norwegii (Narvik) itd. To są państwa, które mają wobec Polaków moralny i fizyczny dług, ale chętnie o tym zapominają.
Oczywiście, można powiedzieć, że nie da się żyć tylko przeszłością, ważne jest też “dzisiaj”, współpraca, relacje gospodarcze i polityczne. Ale dlaczego przechodzimy do porządku dziennego nad bezczelnym oskarżaniem nas o jakieś wyimaginowane przewiny z okresu II wojny światowej przez Francuzów, Belgów, Holendrów, którzy kolaborowali z Hitlerem, gorliwie pakowali Żydów do wagonów i tworzyli własne oddziały hitlerowskiej SS ??? Dlaczego przechodzimy do porządku dziennego nad zdradą “sojuszników” (Wlk.Brytanii i Francji), którzy nie tylko nie udzielili nam pomocy w 1939 roku, ale mimo bohaterskich czynów Polaków w obronie ich krajów sprzedali nas Stalinowi, a do tego jeszcze maczali palce w zamachu na premiera rządu emigracyjnego, gen. Sikorskiego???
Takich pytań jest dużo, a postawa polskich politykierów (post-komunistycznej pseudo-elity, która udaje rządy niby to wolnej Polski) jest żałosna, świadcząca o tym, że jesteśmy zwasalizowaną neo-kolonią tzw. Zachodu, kolonią, która nie mówi swoim własnym głosem, tylko wykonuje polecenia zewnętrznych sił (p. sprawa nowelizacji ustawy o IPN w 2018 roku i szybkie wycofanie się rakiem z tej nowelizacji, sic!!!). To jest po prostu haniebne, zdradzieckie i niezgodne z polskim interesem narodowym.
Kiedy Polacy zrozumieją, że Anglicy, Francuzi, Holendrzy i tym podobni mają gdzieś nasze interesy, a traktują nas wyłącznie jak dojną krowę i “zasób” do przehandlowania? Najwyższy czas, abyśmy się obudzili i przejrzeli na oczy. Dlatego też trzeba twardo “rąbać” im w oczy prawdę historyczną i artykułować mocno swoje interesy. Nikt poza nami nie będzie o te interesy zabiegał.