Co robić z energetyką polską? – cz. 3

Drugim elementem planu rozwojowego polskiej energetyki powinna być ENERGETYKA WODNA.

Nie chcę się tu wdawać w rozważania, czy powinny przeważać elektrownie szczytowo-pompowe, czy też “zwykłe” rzeczne, bo to jest kwestią lokalnych uwarunkowań i kalkulacji kosztów i efektów. Natomiast widzę ogromne korzyści z rozwoju tej gałęzi energetyki.

Po pierwsze, energetyka wodna jest ekologiczna, ponieważ wykorzystuje energię płynącej wody i nie zatruwa środowiska, nie tworzy wyziewów, spalin czy szkodliwych odpadów.

Po drugie, energetyka wodna wraz z potrzebnymi dla jej celów zbiornikami wodnymi może pełnić doskonałą funkcję anty-powodziową, regulacji rzek i ograniczania poziomu tychże rzek.

Po trzecie, energetyka wodna – poprzez zbiorniki wodne – będzie zabezpieczać zasoby słodkiej wody w Polsce, której to wody mamy za mało, ponieważ Polska w pewnym sensie wysycha.

Po czwarte, energetyka wodna będzie współgrać z energetyką rozproszoną, ponieważ można budować elektrownie wodne na rzekach dużych, ale  i małych, czyli elektrownie lokalne, zasilające miasteczko, gminę, zakład przemysłowy.

Po piąte, mamy w Polsce pewną tradycję, doświadczenie i kompetencje w budowaniu i eksploatowaniu elektrowni wodnych, zatem można z tym dość szybko wystartować.

Po szóste, mamy dużo cieków rzecznych, wiec jest gdzie budować takie elektrownie.

Myślę, że powyższe argumenty są jasne i przekonujące. Zatem, powinniśmy ruszyć z programem budowy dziesiątek elektrowni wodnych, rozbudowy i modernizacji istniejących.

 

3 thoughts on “Co robić z energetyką polską? – cz. 3”

  1. Podajecie trafne argumenty. Dla mnie bardzo przekonujące.Od dawna wydaje mi się, że ten kierunek rozwoju energetyki jest bardziej obiecujący niż np. energetyka wiatrowa. Obserwowałem parę przykładów małych elektrowni na niedużych strumieniach zasilających pojedyńcze domy. To były pozostałości poniemieckie. Szereg mieszkańców mówiło mi, że Kotlina Kłodzka była ” za Niemca” prawie samowystarczalna dzięki wielu niedużym lokalnym elektrowniom wodnym. Myslę, że takie elektrownie nie musiałyby być zawsze połączone do sieci. Uważam, że rosproszenie źródeł energii byłoby bardzo korzystne dla naszej gospodarki. Z ogólnego punktu widzenia taka polityka energetyczna spełniałaby wymogi “Zasady pomocniczosci”, którą uważam za jedną z podstawowych reguł społecznego dobrostanu. Jest zapisana w naszej konstytucji i w Traktatach Unijnych lecz według mnie w obu przypadkach jest bardzo często zaniedbywana z wielką szkoda dla spójności. Uważam, że np. stanowi to jeden z głównych czynników rozkładu, grożący nawet rozpadem . W piśmiennictwie podaje się różne definicje tej zasady. Dla mnie najlepszą znalazłem w Encyklice Quadragesimo Anno w pp.79 i 80.

    1. Dziękujemy. Oczywiście, w pewnych rejonach energetyka wodna dałaby samowystarczalność wioskom i gminom. Zasada pomocniczości jak najbardziej, mega ważne! Słyszymy czasem krytykę, że koszty takich elektrowni są duże a moce małe. A koszty wielkich bloków węglowych, gazowych czy jądrowych są małe??? Są jeszcze wyższe, nie do sfinansowania nawet przez państwo polskie, co generuje długi i odsetki, a do tego uzależnia od operatora, jednego guzika czy aktów sabotażu!!!
      Małe elektrownie wodne są do sfinansowania lokalnie/regionalnie, a moc nie musi być ogromna, nie musi iść w setki megawatów. Jeżeli przyjmiemy, że mamy sporą wieś liczącą 480 mieszkańców, ok. 120 domów/gospodarstw, a każde gospodarstwo potrzebuje średnio 16 kilowatów (uwzględniając łączne potrzeby domowe, oświetleniowe, rolnicze itd.), mamy ok. 2 megawaty. Doliczmy jeszcze 20 firm/warsztatów/zakładów (stacja benzynowa, filia banku, poczta, kowal, warsztat oponiarski, warsztat samochodowy, warsztat maszyn rolniczych, sklep, chłodnia, zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego, 2 stacje ładowania samochodów elektrycznych, serwis komputerowy, firma budowlana, baza transportowa itd.) ze średnim zapotrzebowaniem mocy na poziomie 100 kilowatów, mamy następne 2 megawaty. Oświetlenie ulic, sygnalizacja, systemy irygacyjne i inne niech potrzebują jeszcze jeden megawat. Łącznie taka wioska potrzebuje – z zapasem – 5 megawatów. Czyli kwalifikuje się do tzw. MEW (małych elektrowni wodnych, do 5 MW). Ile potrzeba na to wiatraków / paneli / wody w rzeczce? To są rzeczy wykonalne przez gminę i opłacalne. Tu cytat ze strony http://www.instytutoze.pl/pl/mala-elektrownia-wodna :

      “Ile kosztuje wybudowanie małej elektrowni wodnej?
      W kwestii takiej jak mała elektrownia wodna koszt budowy zależy od kilku czynników. Pod uwagę bierze się skalę przedsięwzięcia, zakres koniecznych robót ziemnych, konstrukcyjnych, hydrotechnicznych, materiały budowlane, skorzystanie z usługi generalnego wykonawstwa robót budowlanych lub samodzielna koordynacja ekip budowlanych, czas potrzebny na realizację oraz opłaty administracyjne i koszty nabycia praw do nieruchomości. Wycena zlecenia odbywa się zawsze w indywidualny sposób. Cena małej elektrowni wodnej waha się w przedziale od kilkuset tysięcy do nawet kilkudziesięciu milionów złotych.
      Na wydatek rzędu kilku milionów decydują się przede wszystkim przedsiębiorcy oraz instytucje publiczne. Z kolei klient indywidualny może pozwolić sobie na kilka razy tańszą MEW. Jest to sprawdzony sposób na pozyskiwanie taniej i czystej energii z OZE.
      Projekt małej elektrowni wodnej stanowi opłacalne przedsięwzięcie. W praktyce nie wymaga stałej obsługi, co dodatkowo obniża koszt eksploatacji. Nakłady inwestycyjne zwracają się w kilka lat. Zdarzają się projekty MEW z 4-5 letnią stopą zwrotu z inwestycji, natomiast najczęściej spotykane, akceptowalne przez inwestorów okresy zwrotu z zainwestowanego kapitału zawierają się w przedziale 7-12 lat. Na dodatek koszty operacyjne utrzymują się na niezmiennym, stosunkowo niskim poziomie. Dla przykładu roczna eksploatacja MEW o mocy zainstalowanej ok. 250 kW może wynosić 130 tys. zł, ale przychód z produkcji prądu to już 750 tys. zł. Te liczby zależą oczywiście od wielkości i rodzaju hydroelektrowni. W każdym przypadku przychód jest większy niż koszty operacyjne.
      Zalety hydroenergetyki
      Inwestycja w małe elektrownie wodne to poważny wydatek, jednak jest on rekompensowany przez wiele korzyści, jakie niesie za sobą wykorzystywanie na co dzień OZE. Użytkownicy przydomowych hydroelektrowni cenią sobie zwłaszcza uniezależnienie od zewnętrznych, dość drogich źródeł energii i rozpatrują taką inwestycję przez pryzmat oszczędności.
      Ponadto warto uświadomić sobie pozostałe zalety budowy MEW:
      Bezpieczeństwo – zarówno użytkowanie, jak i powstawanie elektrowni wodnych nie niesie za sobą takiego ryzyka jak np. kopalnie węgla.
      Stabilne dostawy energii – w przeciwieństwie do elektrowni wiatrowych czy słonecznych, których produktywność zależy od pogody, MEW wymagają jedynie przepływu wody, który występuje stale w rzekach. Dodatkowo elektrownie wodne przyzbiornikowe mają dodatkową funkcję magazynowania energii w postaci retencjonowania wody.
      Czystość – odnosi się ona nie tylko do zielonej energii, ale również do najbliższego środowiska MEW. Pozwala na oczyszczenie rzek ze stałych nieczystości dzięki kratom, stabilizuje brzegi rzeki, a turbina dodatkowo natlenia wodę, co przyspiesza proces samoczyszczenia.
      Cena – koszty małej elektrowni wodnej mogą wydawać się wysokie, ale na dłuższą metę okazuje się to wyjątkowo opłacalne.
      Przyjazna infrastruktura – MEW jest bardzo estetyczną strukturą. Można ją więc zagospodarować w taki sposób, aby służyła celom rekreacyjnym.”

Dodaj komentarz